TATRY ZACHODNIE 24-29.03.2014


Od czasu do czasu pakuję plecak i dzwonię do Zbyszka vel. Dziadka. Chciałbym powiedzieć, że to ja „zabieram Dziadka w góry” ale ja tylko rzucam hasło. To Dziadek jest przewodnikiem. Tym razem padło hasło „Tatry zimą”, Dziadek: Zachodnie, wzdłuż grani. I już był cały plan. 23 marca wyjeżdżamy ze swoich domów – ja z Olsztyna, Dziadek Zbyszek ze Szczecina. Spotykamy się w Krakowie o północy. Bierzemy tani nocleg w hostelu niedaleko dworca PKP. Z samego rana ruszamy busem do Zakopanego.

Na miejscu wypożyczamy sprzęt i ruszamy na szlak. Zagrożenie lawinowe w Tatrach z trzeciego stopnia, maleje do drugiego.

 

 

Pierwszy dzień rozpoczynamy spacerem niebieskim szlakiem z Kuźnic przez Boczań do schroniska Murowaniec. Pogoda się psuje, padający deszcz zmienia się w deszcz ze śniegiem i śnieg. Schronisko prawie puste. Wieczorem wypełnia się ludźmi z kursu lawinowego, którzy na czas zamknięcia Betlejemki, nocują i stołują się w Murowańcu. Noc spędzamy w miłym towarzystwie na tzw. schroniskowych opowieściach ze szlaku.

Drugiego dnia chcemy ruszyć na zachód Granią od Przełęczy Liliowe. Po nocnych opadach śniegu (ok 10cm) na szlaku robi się prawdziwa zima.

 

 

Niestety śniegu jest za dużo, dlatego kończymy wejście na grań żółtym szlakiem na Kasprowym (1987m). Dalej brniemy czerwonym szlakiem przez Pośredni Goryczkowy Wierch (1801m) i Goryczkową Czubę (1913m) na Przełęcz pod Kondracką Kopą (1890m). W gęstej mgle wyruszamy na szlak. Za Kasprowym z mgły wychodzi nam na spotkanie duże stado kozic – pewnie szukają młodych pędów . Wcześniej szlakiem przejechało dwóch Ski Tour’owców, co ułatwiło nam poruszanie się po oblodzonej ścieżce, przykrytej świeżym śniegiem z ostatnich opadów. Dopiero pod Goryczkową decydujemy się założyć raki oraz wziąć czekany w łapy. Tutaj też mijamy trójkę jedynych turystów idących z przeciwnej strony.

 

 

Z Przełęczy pod Kondracką Kopą schodzimy zielonym szlakiem do Schroniska na Kondratowej Hali.

Trzeci Dzień wita nas pięknym porankiem. Pogoda w końcu się wyklarowała i miałem wrażenie, że góry zapraszają.

 


 
Ruszamy niebieskim szlakiem na Kondracką Przełęcz (1725m). Zostawiamy z tyły Giewont i kierujemy się żółtym szlakiem na Kondracką Kopę (2005m), a dalej na Czerwone Wierchy. Szlak nie przedeptany, brniemy raz po kolana raz po pas w śniegu.

 

 

Piękna pogoda kończy się około południa na podejściu na Ciemniak (2096m).

 

 

Chcemy zejść z Ciemniaka szlakiem zielonym do schroniska Ornak, jednak stan szlaku zmusza nas do nadłożenia trasy. Ruszamy szlakiem czerwonym do Kościeliskiego Potoku i Doliną Kościelską dochodzimy do Ornaku.

Dzień Czwarty otwiera piękny, poranny widok na Błyszcz i Bystrą.

 

 

Dziś zaliczamy delikatny trekking do Jaskiń Raptawickiej i Mylnej oraz Wąwózu Kraków. Popołudniu przez Przełęcz Iwaniacką docieramy do schroniska na Polanie Chochołowskiej.

 

 

 

 

Dnia piątego zmieniamy kierunek poruszania się po grani. Tym razem z zachodu na wschód.

Na lekko, bez ciężkich plecaków kierujemy się Bobrowieckim Żlebem na Grzesia (1653m).

Nad Zakopanem cumulusy, a nad nimi w oddali widok ośnieżonej Babiej Góry. 

 

 

Następnie idziemy przez Rakoń (1879m), Wołowiec (2064m) i Łopatę (1958m) na Jarząbczy Wierch (2137m). Szlak jest przedeptany, a grzejące słońce dodatkowo tworzy mokrą breję ze śniegu. W butach robi się kałuża. Chlapiącymi butami depczemy nasz szlak.

 

 

Spotykamy dwóch turystów schodzących z Jarząbczego. Mają na sobie skorupy, raki i czekany. A my na lekko, tylko z kijeczkami. Przez to podejście kosztuje nas wiele wysiłku. 

 


Ponownie pogoda się psuje. Pada propozycja aby na Kończystym Wierchu (2002m) schodzić z powrotem do Chochołowskiej. Jednak łyk herbaty z rumem daje nam kopa i ruszamy dalej na Starorobociański Wierch (2176m). To ostatni ze szczytów naszej wyprawy.

 



Czarny szlak pokonujemy ekspresowo – zjeżdżamy trochę na tyłkach, trochę na butach –  Doliną Starorobociańską do Schroniska na Polanie Chochołowskiej. Na miejscu znaleźliśmy się wśród gwarnego towarzystwa zawodników Ski-Alpinizmu. Nazajutrz odbyły się zawody na stokach Rakonia. Pobyt zakończyliśmy intensywnym chmielowym podsumowaniem wyjazdu :-).

W Tatrach Zachodnich pożegnał nas poranny widok kwitnących krokusów oraz setki turystów zmierzających w górę Doliny Chochołowskiej.