Zimowy sezon 2014 w Tatrach


Styczeń - Falstart

 

Zimowy tatrzański sezon w tym roku zaczął się ewidentnie pod hasłem falstartu. Najpierw spakowany plecak na poświąteczny wyjazd, który został zniweczony przez jeden z najsilniejszych halnych od lat. Następnie błyskawiczna akcja posylwestrowa. W nowy roku po tanecznej klubowej imprezie z lekkim uczuciem zmęczenia wyruszyliśmy w kierunku Zakopanego. Prognozy dawały 3 dni lekko ujemnych temperatur (choć tylko na Hali). Dodatkowo brak rezerwacji w hotel-Murowaniec, Betlejemka zamknięta przez wrogów taternictwa oraz pełno ludzi w Moku. W tych okolicznościach przyrody zaplanowaliśmy ewentualne spanie pod chmurką w płachtach. W Zakopanem ani grama śniegu, choć zgodnie z prognozą temperatura lekko ujemna. Słowem wszystkie znaki na ziemi i niebie mówiły falstart! Szczęśliwie na początek już w Zakopanem dotarła do nas dobra wiadomość: jest szansa na jeden nocleg w hotelu Murowaniec, więc szybko zrobiliśmy rezerwację i w górę.

3 stycznia – pobudka o 5 rano i ruszamy na Lewego Dorawskiego. Pod ścianą wydaje się nam, że znajdujemy trójkowy startowy kominek i chyżo się w niego wbijamy! A tymczasem, tutaj niespodzianka, to drytoolowe „trójkowe” kominkowe wspinanie w naszym subiektywnym odczuciu nijak się ma do wyceny! Czy to jest ta droga czy może jednak (daj Boże!!!) to nie to (przecież to nie możliwe, że jesteśmy takimi… !). Po ponad dwóch godzinach walki stan przejściowy i połowa wyciągu zrobiona, po prawie czterech godzinach, mamy pokonany pierwszy „podobno trójkowy” wyciąg! Dramat w dwóch aktach! Wspinamy się kolejne dwa wyciągi w łatwym trenie (około godziny-półtorej) i dochodzimy do chwili smutnej decyzji – drogi nie ma szansy zrobić nawet po łatwym, wycof z wyższych partii Świnicy nie wydaje się logistycznie atrakcyjną opcją. W tej sytuacji pozostają dwa ponad pięćdziesięcio-metrowe zjazdy i dreptanie do hotelu. W Murowańcu przynajmniej otrzymaliśmy nagrodę za trudy w postaci możliwości drugiego noclegu pod dachem.
 

 

Jarek na wyjściu z pechowego kominka

 

4 stycznia – pobudka 5, na celowniku żebro Rzepeckich na Granatach. Podnosimy się żwawo, a tu kolejny falstart, na zewnątrz wszystko płynie, z nieba leje się woda! Pamiętając o zeszłorocznych przygodach w Moku na Sałydze-Berbece w czasie odwilży, pozostaje nam zejście do Zakopca. Sama droga przez Boczan okazała się średniego lotu przygodą – szlak po deszczu był wylany lodową polewką. Bez śniegu po kamieniach w rakach schodzić nie było szans, a w skorupach jechaliśmy jak na lodowisku!

Jednym słowem cały wyjazd wielki FALSTART, ale i tak było fajnie!

Na pocieszenie w domku po wnikliwych badaniach zasobów internetowych doszliśmy do wniosku, że zimą nasz czterogodzinny trójkowy kominek prawdopodobnie najczęściej jest obchodzony połogim zacięciem na lewo (topo z KW Warszawa), co przyspiesza znacząco realizację pierwszego kluczowego wyciągu. Tak sobie przynajmniej tłumaczymy tą przygodę!    

Zespół: Adam Balcerzak, Jarek Wysocki (KW Warszawa)

 

Luty – Betony

 

Ruszając na tradycyjny lutowy wyjazd do Moka byliśmy pełni obaw. Mięliśmy w pamięci doświadczenia z początku roku. Charakterystyka zimy od stycznia niewiele się zmieniła. Temperatury dodanie, a freezing raczej stosunkowo wysoko. Prognozy z perspektywy północy Polski niezachęcające. Droga do Moka czarna, ani grama śniegu, co wymusza pozostawienie cudownych sanek w domu i absurdalne zimą tachanie worów na plecach! Jednym słowem chcąc skorzystać ze śniegu i doświadczyć ujemnych temperatur należało zostać w Olsztynie. Na szczęście po przyjeździe już sama rozgrzewkowa droga napełniła nasze serca otuchą i dała podstawy do radości – słowem mimo tych pogodowych anomalii są BETONY, a trawki trzymają!

3 luty – Wesołej zabawy na Próg Mnichowy, M4 – warunki na drodze stanowiły wyjątkowo miłe zaskoczenie i spowodowały, że przewartościowaliśmy naszych dalszych planów. Choć niestety Kuluar Kurytyki kolejny rok z rzędu nie wylał. Wesołej zabawy to prosta dobra droga na rozgrzewkę lub pierwszy przyjazd do Morskiego Oka. Ze szpeju warto wziąć zestaw standardowy + 2 igły.

 

Krystian prowadzi na Wesołej zabawy

 

4 luty – Hińczowa Wprost, I-II – po doświadczeniach na Progu Minichowym postanowiliśmy zbadać warunki na Mięguszowieckim Szczycie. Celem wycieczki było poznanie zejścia z Mięgusza pod ewentualną przyszłą Klasyczną lub Diretissimę. Hińczowa wprost stanowi bardzo przyjemne wyjście, w znacznej mierze przypominające alpejską wyrypę. W warunkach betonów było to całkiem miłe przejście.  Niestety samo zejście z Wielkiej Galerii na małą okazało się trudne do znalezienia (warunki śniegowe tutaj już nie były zbyt ciekawe) i do tego dość ryzykowne. W tych okolicznościach zdecydowaliśmy się na zejście po swoich śladach Hińczową, na której wystarczył jeden 60 metrowy zjazd z eleganckiej pętli na sporym kamieniu, aby pokonać trudności. Reszta stanowiła teren w zasadzie spacerowy. Generalnie w przypadku problemów ze zejściem przez Galerię, alternatywnie braku znajomości dojścia i zjazdu z Turni Zwornikowej, zejście przez Hińczową stanowi sensowne i stosunkowo bezpieczne rozwiązanie. Ze szpeju warto wziąć co najwyżej haki, mocno przerzedzony zestaw kości (co drugą  lub nawet co trzecią) oraz ze 2 igły. 

 

W "trudnościach" na Hińczowej

 

6 luty – Cień Wielkiej Góry, M6-, Grzęda MSC – bardzo ładna droga, w warunkach braku śniegu kluczowy drytoolowy wyciąg gwarantuje eleganckie techniczne wspinanie. Stanowiska pancerne, zejście – cztery wygodne zjazdy. Szpej - zestaw standardowy + 3 lub 4 igły.

 

Kluczowy wyciąg na Cieniu Wielkiej Góry

Krystian na pierwszym wyciągu Rysy Strzeleckiego

 

7 luty – Rysa Strzeleckiego, M5, Próg Mnichowy – fajne ciągowe wspinanie. W przypadku korzystania z supertopo schemat ze zdjęciem należy traktować ostrożnie. Ze zdjęcia może wynikać, że droga ma 4 wyciągi, jednak sensowne jej poprowadzenie wymaga ich więcej. My zrobiliśmy ją na 7 wyciągów. Na schemacie jest zaznaczona tylko jedna pierwsza nyża ze stanowiskiem, gdzie w rzeczywistości są 3 nyże z pancernymi stanami, przy czym druga i trzecia są znacznie większe. Nieskorzystanie z tych stanowisk jest co najmniej nieracjonalne, natomiast przejście w ciągu przez wyciąg z kosówkami byłoby bardzo trudne ze względu na groźbę zaczepienia liny – najlepiej zrobić stanowisko pośrednie z grubej ewidentnej kosówki po około 20-25 metrach od wyjścia z trzeciej nyży. Reszta się zgadza. Droga godna polecenia. Szpej – zestaw standardowy, dwa (najlepiej zetka lub średnia rynna) + 3 igły.     
     

 

Jarek kończy trzeci wyciąg na Rysie Strzeleckiego

Zespół: Adam Balcerzak, Krystian Kubisiak, Jarek Wysocki (KW Warszawa)

 

Marzec - Moko po raz drugi

Widmo totalnej odwilży i obaw co do pogody krążyło cały czas nad marcowym „zimowym” wyjazdem do Moka. Wbrew naszym najczarniejszym przewidywaniom, pomimo lampy i około 10 stopni ciepła w ciągu dnia na poziomie schroniska, warunki na naszych północnych ścianach okazały się znowu całkiem znośne, chociaż do betonów z ostatniego wyjazdu niestety było daleko. Samo Moko wróciło do zimowej normy, pokryło się lodem i tym razem nie musieliśmy już go obchodzić brzegami. Jednocześnie przy wczesnych powrotach do schronu dodatkowo na ławeczce nawadniając  się i delektując się jednym z najpiękniejszych widoków w Polsce mogliśmy popracować nad swoją opalenizną. Ze względu na nadchodzącą dupówę w sobotę i trudności z rezerwacją skróciliśmy planowany pobyt o jeden dzień, ale i tak bilans wyjazdu jest pozytywny – 3 dni, trzy drogi! Bajka!

12 marzec – Bula, Światło w Tunelu plus góra od Blondyny IV. Tradycyjnie rozwspinanie się.

13 marzec – Kazalnica Cubryńska, Jagiełło-Roj V+. Całkiem ładne wspinanie, choć wyjście na pik przez kosówki po trudnościach stanowiło wyjątkowo nieciekawy element tego dnia. Zjazdy z Kazalnicy Cubryńskiej należy wykonywać ze szczególną ostrożnością. Przy linie 60 m można ominąć drugi  pośredni zjazd zaznaczony w Cywińskim. W tym wariancie zjeżdżamy 60 m. w lewo połogim polem śnieżnym. Następny zjazd jest najbardziej problematyczny, trzeba robić go trzymając się lewej strony ściany i jechać drogą Momy około 40 m. Po przewieszeniu lądujemy na małej półeczce. W przypadku odbicia za bardzo na prawo wisimy w pełnej ekspozycji i pojawia się poważny problem z dotarciem do stanowiska na półeczce. Następny zjazd w prawo na trawiasty zachód, potem na półkę z limbą i dalej w linii drogi.

 

Na Turni zwornikowej z widokiem na wschodnią Mnicha

 

14 marzec – Cubryna, Zetka III. Drogę przeszliśmy z lotną "nieco skróconą wersją" unikając słońca i poszukując trudności ze względu na ciężkie warunki śniegowe. Po odpowiedniku prawdopodobnie około dwóch wyciągów wbiliśmy się w "kominek", aby następnie najprawdopodobniej wariantami "dawnego środka" dojść do pól śnieżnych. Dalej normalnie już Zetką. Zejście zrobiliśmy żlebem Szulakiewicza, co stanowi całkiem rozsądny wariant w przypadku nieciekawych warunków na przejściu między Wielką a Małą Galerią Cubryńską.  

   

Na niebiesko zrobiony przez nas "wariant skrótowy" na Zetce

Zespół: Adam Balcerzak, Marcin Sypniewski (UKS Mountain Monsters Konin)