TATRY LETNIE

 

         Jest piękna październikowa noc … a ja właśnie zaczynam pisać relację z lipcowego wyjazdu w Tatry. Lepiej późno niż wcale, czuję się usprawiedliwiony.
Główni aktorzy wyjazdu:


Małgorzata Kożu…Sieńko
Paulina Jankowska
Łukasz Chomicki
Adam Dzierwa z Sosnowca
i Andrzej Osmolik


      Ruszamy z Olsztyna jak zwykle w popłochu, po pracy żeby w Zakopanem być wcześnie rano i zacząć dzień od rozgrzewkowego wejścia na Halę Gąsienicową. Dołącza do nas w międzyczasie Adam, więc z nadzieją na pogodę i miejsce w schronisku idziemy do góry. Szybki przepak, śniadanie, kawka, papieros jesteśmy zwarci i gotowi na wyjście z Murowańca. Naszym pierwszym celem jest droga zwana potocznie Patrzykontem na Zadnim Kościelcu. Jesteśmy wcześnie, godzina 13, a tu jakiś zespół wspina się przed nami i niebo jakieś podejrzane. Ten dzień nie był naszym najszczęśliwszym bo zamiast się wspinać przyjęliśmy prysznic na plecy i wesoło w podskokach wróciliśmy do Murowańca żebrać o nocleg. Przynajmniej to ostatnie wykonaliśmy jak należy i było gdzie chlać, wróc – spać.



Następnego ranka ucząc się na własnych błędach jesteśmy pod drogą o 11. Poprawa jest znacząca nie ma to tamto.


 

       Zmieniliśmy jednak nasz cel wspinaczkowy i jesteśmy pod filarem Staszla na Granatach. Ruszamy w dwóch zespołach jeden po drugim i trzeba szczerze powiedzieć, że droga jest bardzo ładna i zasługuje na miano kursowego klasyka Hali. Ja miałem dużo przyjemności ze zrobienia tej linii i takie też były odczucia pozostałych. Kilka wyciągów w różnych formacjach daje satysfakcję. Po skończeniu drogi dochodzimy łatwym terenem do szlaku i schodzimy przez Kozią Przełęcz w towarzystwie jej mieszkańców do schronu. Wieczór spędzamy jak zwykle na czytaniu poezji i filozoficznych pogawędkach.




      Poniedziałek przechodzimy samych siebie i zaczynamy się wspinać skoro świt o 9 rano. Całe szczęście że to nasz ostatni dzień, bo strach pomyśleć o której wstalibyśmy następnego dnia. Dzisiejszy plan jest zgoła inny niż wczorajszy. Rozdzielamy się na dwa zespoły: Gosia - Adam, Paulina – Łukasz – Andrzej. Zespół dwójkowy idzie na drogę Patrzykonta, żeby zrobić to co pokrzyżowała nam pogoda dwa dni wcześniej. Trójca natomiast postanawia zrobić kombinację dwóch dróg Lobby Instruktorskie z Byczkowskim na Kościelcu.


  

       Gosia z Adamem nie mieli znowu szczęścia i zaliczyli wycof. W dużej mierze spowodowany zapychem innego zespołu na Patrzykoncie i ograniczonym czasem Adama, który musiał wracać do swego rodzinnego miasta – Sosnowca.
Nasza trójka podzieliła się równo trzema wyciągami na Lobby i zrobiła trawers na Byczkowskiego. Po kolejnych dwóch wyciągach droga była skończona i można było sobie pogratulować. Warto wspomnieć, że Lobby Instruktorskie jest drogą w dużej większości obitą i należy ją raczej traktować jako drogę sportową. Własna asekuracja potrzebna jest tylko w kilku newralgicznych miejscach.



Niestety był to ostatni dzień naszej wspinaczki. Z wielkim bólem musieliśmy pożegnać Tatry i wracać na niziny.


 

 

Andrzej Osmolik