JAK ZEJŚĆ ZIMĄ Z BETLEJEMKI DO KUŹNIC GDY WIEJE HALNY?

Schodząc z Sebor'em (Sebastian Borejko) w marcu 2008 roku przeżyliśmy niezłą przygodę. Dostarczyła większych wrażeń niż zimowe wspinanie. Wiele razy byłem w silnym wietrze, ale w takim pierwszy raz. Pragnę streścić lekcję którą wiatr zaaranżował dla nas, może się przydać komuś innemu w przyszłości, myśmy się już nauczyli. Oto podstawowe punkty tej lekcji.

1. Gdy na Hali czy Kasprowym wieje koło 100 km/h, zupełnie serio rozważ zejście do Zakopanego drogą jezdną do Brzezin. Jeśli jednak chcesz doświadczyć żywiołu i spróbować szybszego zejścia do Kuźnic, bądź świadomy (tak jak myśmy byli) niezłej walki z wiatrem i przygotuj się do tego odpowiednio (jeszcze zanim otworzysz drzwi Betlejemki na zewnątrz). Gdyby wiało > 120 km/h, gdzieś koło 140 km/h, porzuć ten pomysł zanim jeszcze wyruszysz, od pewnego momentu zawrócenie i powrót na Halę pod wiatr może być problematyczny, a schodząc dalej masz dużą szansę na wypadek. Znajdziesz się w pułapce. Na odcinku zwanym Diabełek z powodu ukształtowania terenu halny wiatr zawsze wieje znacznie silniej niż na Hali Gąsienicowej czy na Kasprowym, to już nie będzie 140 km/h ale dużo więcej !.

2. Pozaciągaj wszystkie suwaki w kurtce. Pozamykaj kieszenie, inaczej bardzo szybko zapełni je nawiewany śnieg. Mocno zaciągnij ściągacze kaptura, a i tak jest szansa że wiatr ci go zsunie z głowy (co mnie się właśnie przytrafiło) i stracisz czapkę która pofrunie z wiatrem (moja jakimś cudem została we wnętrzu kaptura).
3. Ponieważ w tak ekstremalnych warunkach łatwo je stracić, włóż do kieszeni zapasowe rękawiczki i zapasową czapkę, tak aby w razie potrzeby mogły być natychmiast użyte. Szukanie ich w plecaku może być niewykonalne albo stracisz sporo rzeczy które wiatr sam „pobierze” z otwartego plecaka, umieszczając tam w kilkadziesiąt sekund małą zaspę śnieżną.

4. Schodź bez raków, ale miej pod ręką czekan. Kijki przydatne będą na początku (podejście + Królowa Rówień) i oczywiście niżej w lesie. Przechodzenie wywianych i twardych odcinków ścieżki w takich warunkach kończy się przewrotkami, lecz przed upadkiem do Jaworzynki czy Dol. Olczyskiej wybronisz się czekanem. Pomysł schodzenia w rakach żeby popychany wiatrem lepiej radzić sobie na śliskiej wywianej ścieżce tylko pozornie jest dobry, wcześniej czy później przewracany przez porywy wiatru zaplączesz się i wbijesz sobie rak w nogę dziurawiąc ochraniacze od śniegu (co mnie się przydarzyło).

5. Gdy rozpoczniesz zejście Równią Królowej pilnuj ścieżki !, co nie jest łatwe mimo ustawionych tyczek. Wypatruj kolejnej majaczącej w tumanie miotanego wiatrem śniegu i nie gub kierunku. Kopanie się z ciężkim plecakiem jest niezmiernie wyczerpujące. Warto czasem poczekać na słabsze porywy, wtedy dalej widać.

6. Po dotarciu na Przeł. Między Kopami masz dwie drogi do wyboru - w lewo Jaworzynką, w prawo przez Skupniów Upłaz i Boczań. Pierwsza jest lepsza bo wieje tu mniej, ale niestety trzeba przekroczyć żleb często w takich warunkach zagrożony zejściem lawiny. Natomiast trawers nad Dolinką Jaworzynki w kierunku Skupniów Upłazu rzadziej zagrożony lawinami bo wszelkie luźne śniegi są wywiane, oferuje nam kwintesencję tego co zwie się huraganem. Wybierając jednak ten odcinek radzimy „iść”:

  • albo seriami podbiegnięć na przygiętych nogach przerywanych odpoczynkami na klęcząco lub siedząco w momentach silniejszych porywów; tak udawało nam się schodzić na początku trawersu
  • albo siedząc na ścieżce nogami do przodu popychani przez wiatr (rodzaj bojerów na portkach z plecakiem w roli żagla); czekanem wciskanym w ścieżkę, oczywiście nie między nogami ale z boku, hamujemy. Tym sposobem „zeszliśmy” drugą połowę trawersu i grzbiet Diabełka, z którego nie daliśmy się zepchnąć przez wiatr w otchłań Dol. Olczyskiej.
  • albo „bojerując” na leżąco gdyby wiało jeszcze silniej

7. Rozważ założenie kasku, na przypadek gdyby wiatr gwałtownie sponiewierał cię po ścieżce (silniejszy powiew potrafi przewrócić szybciej niż zdążysz zareagować) lub dla ochrony przed latającymi kamieniami. Gdy schodziliśmy (niestety bez kasków) wiatr miotał tylko małe kamyczki, największy jaki widziałem był wielkości jajka.

8. Uzgodnij z partnerem wszelkie szczegóły jeszcze na odcinku spokojniejszym, bo gdy bardzo silnie dmucha hałas wiatru i łopotanie kaptura uniemożliwia jakiekolwiek porozumiewanie się.

ŻYCZĘ WSZYSTKIM UDANYCH ZEJŚĆ

Jurek Pepol