Dolomity - wielowyciągi super, ale tu trzeba ..... tzn. bardzo szybko się wspinać.

 

Kiedy otrzymałem propozycję wyjazdu, pierwsza myśl w końcu nadszedł ten moment. Brak urlopu doprowadził do tego, że już miałem się poddać, ale w ostatniej chwili udało się w pracy załatwić wolne (chłopaki - dzięki) i znalazłem się w aucie w drodze do Włoch, w tak mocnej obsadzie: Paweł, Andrzej i Darek. Nominalnym celem był już odłożony w czasie z przed roku Piz Badile, jednak leżący śnieg pokrzyżował Nam plany i jedziemy w Dolomity, w których prognoza jest bardzo dobra. Mamy jednak nadzieję, że śnieg na Piz Badile ustąpi i będzie szansa na przemieszczenie się do doliny Bondasca chociaż na jedną drogę. Z Olsztyna wyjeżdżamy około godziny 17.00 10 września, trasa mija sprawnie bez problemów, w trakcie zmieniamy się wszyscy za kierownicą i około godziny 9.00 w środę meldujemy się w Misurinie pod Cimami. Po burzliwej naradzie i kilku zmianach decyzji jednak idziemy się wspinać, co nie było tak oczywiste tuż po przyjeździe. Około 13.00 jesteśmy pod ścianą i startujemy. Wybrana doga to Mazzorana, 9 wyciągów o trudności IV+.

 

Niestety droga okazała się bardzo nieprzyjemna, dużo kruszącej się skały. Przed ostatnim wyciągiem zapadła decyzja o wycofie z powodu późnej pory a przed Nami jeszcze kilka zjazdów i zejście do parkingu. Okazało się, że znalezienie drogi zejścia po ciemku nie jest takie łatwe i pojawiły się głosy, że tą noc możemy spędzić gdzieś na zejściu. W końcu ukazały się kopczyki i powoli zbliżaliśmy się do auta. Około 22.00 docieramy na miejsce, rozbijamy namioty i przy kolacji planujemy kolejny dzień.
 
 

 

12.10.
Trudy podroży i pierwszej drogi dały się we znaki i po śniadaniu decydujemy się na regenerację w postaci trekkingu szlakiem wokół Tre Cime di Lavaredo. Zajmuje nam to kilka godzin, robimy dłuższe pauzy, podziwiając widoki i planując dzień następny. Cel na jutro to droga Filar Dibony IV+ i 18 wyciągów.

  

 

13.10.
Zgodnie z planem wstajemy o 5.00 i po śniadaniu o 8.00 jesteśmy pod ścianą. Po losowaniu w zespołach: Ja z Darkiem a Andrzej z Pawłem. Darek prowadzi kilka pierwszych wyciągów,później zmiana i otrzymałem zaszczyt poprowadzenia kilku moich pierwszych wyciągów na tej drodze. W tym momencie okazało się, że tu trzeba bardzo szybko piąć się w górę.

   


Drugi zespół zmieniając się cyklicznie cały czas za nami. O 18.00 docieramy do półkolistej półki, z której do końca drogi są jeszcze 4 wyciągi. Ponownie zapada decyzja o wycofie mając na uwadze, że czas zjazdów i zejścia to ponad 3 godziny a zbliżająca się noc znacznie utrudni zejście. W trakcie zejścia kontaktujemy  się ze schroniskiem Sasc Fura, uzyskujemy informację, że na Piz Badile leży śnieg i ta wiadomość odbiera nadzieję na główny cel.

 

14.10.
Przy śniadaniu zapada decyzja o przeniesieniu się pod grupę Tofan. Przy okazji zajeżdżamy do Cortiny na słynne już lody.

   
 
Następnie na parking, przy którym znajduje się nasz hotel... .Czas mija na odpoczynku iplanowaniu kolejnego dnia. Andrzej z Darkiem wybrali drogę Costantini/Gedina a Nam zaproponowali Pierwszy filar, który robili poprzednim razem. Obie drogi na Tofana di Rozes, górze która prezentuje się wyjątkowo.

 

 

15.10.
Przed godziną 8.00 zaczynamy swoje drogi. Nasza, to 14 wyciągów i około 500 m długości-brzmi poważnie, prowadziła częściowo filarem co potęgowało widoki i wrażenia. Pogoda idealna, słońce nas grzeje, pozostaje tylko się wspinać. Mimo dużej popularności tej drogito dużego tłoku nie było, dodatkowo były jeszcze dwa zespoły, które nas wyprzedziły.


  

O godzinie 18.00 zmęczeni ale szczęśliwi kończymy drogę. Zejście okazuje się stosunkowo łatwe po uzyskanych wskazówkach od drugiej ekipy. Droga Andrzeja i Darka to 19 wyciągów VI- i ponad 600 m długości, robi jeszcze większe wrażenie.

Doświadczenie zespołu daje o sobie znać i sprawnie pokonują trudności. Na ścianie towarzyszy im włoska para, która wspina się przed Nimi. Następny dzień rozdzielamy się i po „reklamie” Darka, Ja z Andrzejem udajemy się na Lagazuoi Piccolo i drogę Mauricia Specialego. Zgodnie uznaliśmy, że wszystko o czym mówił Darek to prawda i droga rzeczywiście jest bardzo przyjemna i urokliwa.

W międzyczasie chłopaki wybrali się na krótką drogę na której relaksowali się na zakończenie wyjazdu. Kolejny dzień to koniec wyprawy i powrót do domu, usatysfakcjonowani, trochę zmęczeni wracamy do Olsztyna.

 

Piotrek Klimek

 

GALERIA